Miały być ze świeżymi kurkami, ale kurki zastrajkowały się wzięły i skończyły. Więc trzeba było sięgnąć po mrożone
2 polędwiczki wieprzowe
500 g mrożonych kurek
2 - 3 gałązki świeżego rozmarynu
świeży tymianek
szklanka bulionu (obojętnie czy warzywny czy mięsny)
kilka suszonych grzybków - borowików i podgrzybków
1 łyżka japońskiego sosu sojowego (niekoniecznie)
1 ząbek czosnku
1 łyżka musztardy - grzybowa, a dokładniej truflowa byłaby idealna, ale rozumiem, że nie każdy ma takiego fioła na punkcie musztard jak ja :D, więc spieszę zapewnić, że sarepska też będzie w porządku
kilka liści pora
pół kieliszka Cognacu
sól
pieprz
oliwa
masło
Suszone grzyby zalać niedużą ilością wrzątku. Wrzątku NIE wylewać.
Polędwiczki pokroić w 2 - 3 cm plastry.
Oprószyć pieprzem. Przesmażyć na oliwie.
Dno szybkowaru wyłożyć liśćmi pora, wlać wywar, włożyć mięso. Dodać część rozmarynu, sól i połowę suszonych grzybów razem z wodą, w której się moczyły. Dusić .. do miękkości. Nie umiem powiedzieć dokładnie ile mi to czasu zajęło. Pewnie z pół godziny, może ciut dłużej.
Kurki rozmrozić.
Na patelni rozgrzać oliwę, dodać pokrojony drobno czosnek, wrzucić osuszone kurki, dodać tymianek i resztę rozmarynu. Wrzucić pozostałe suszone grzyby - drobno pokrojone. Poddusić. Doprawić pieprzem i sosem sojowy (lub solą).
Mięso przełożyć na patelnię z grzybami, wlać nieco sosu spod mięsa, dodać musztardę, łyżkę masła oraz Cognac. Lekko odparować